Jak pokonać lęk separacyjny psa, pijąc kawę na schodach?
Tak, nazwa brzmi dość przewrotnie, jednak to jedno z najskuteczniejszych ćwiczeń w terapii lęku separacyjnego u psów 🙂
Ćwiczenie ma na celu pokazanie psu, że Opiekun, mimo iż stoi za drzwiami, nie jest porywany przez niewidzialną siłę i nie ginie, wciągnięty w czarną dziurę. Jednocześnie pies mimo pozornej dostępności człowieka, nie może do niego podejść, ale także nie umiera 🙂 „Kawa na schodach” stanowi element pośredni pomiędzy całkowitym wyjściem Opiekuna z domu, a tym, że jest. Pomaga też psom, u których wiodącą emocją jest frustracja i które mają z nią problem na co dzień, poradzić sobie w jej pokonaniu.
Co będzie nam potrzebne?
Z pewnością będziemy potrzebowali przeogromnych ilości maleńkich kawałeczków smakołyków. Muszą one być pyszne i wyjątkowo lubiane przez psa. O tym, jakie wybierać do treningu, opisane zostało w artykule Ali od Jazza w artykule o „Zasadach pracy z psem”.
Ważne jest też nasze nastawienie – powinno być jak najbardziej pozytywne i pozbawione oczekiwań wobec psa. Dlaczego? Pies czuje już wystarczający stres związany z naszym wyjściem. Potrzebujemy mu więc jak najbardziej ułatwić pracę oraz pokazać, że nasze oddalanie się jest w gruncie rzeczy czymś fajnym 🙂 W tym celu nie powinniśmy nakładać na psa dodatkowej presji naszych oczekiwań.
Niejednokrotnie mamy poczucie winy z powodu, że nasz pies cierpi w samotności, a my go opuszczamy. Próbujemy sobie zracjonalizować pewne rzeczy na poziomie głowy, jednak trudniej jest przestać *czuć* emocje. Często ćwiczenie „picia kawy na schodach” jest też uwalniające emocjonalnie dla Opiekunów – w kontrolowanych warunkach też przepracowujemy stopniowe oddzielenie od psa!
Etap I: Baza ćwiczenia
Na potrzeby „picia kawy na schodach” zrezygnujemy z komend zakazujących i nakazujących. Nie dążymy aktywnie do tego, by pies siedział/leżał/szedł na miejsce, itp. Oczywiście, z czasem prawdopodobnie stanie się tak, że pies zrelaksuje się na tyle, by usiąść/położyć się, ale musi to wyniknąć z jego własnej gotowości. Posłuchanie komendy raczej rzadko znaczy, że pies tę gotowość w sobie osiągnął.
Dążymy do tego, by pies był jak najdalej od progu – my stoimy tuż za nim, na wycieraczce. W tym celu rzucamy po jednym kawałku smakołyka wgłąb przedpokoju/mieszkania. To zależy od budowy domu, ale ważne jest to, by pies mógł nas widzieć. Chwalimy („doobrze, doobry pies!”), gdy pies biegnie i szuka smaczka, jak tylko go znajduje, rzucamy następnego mniej więcej w to samo miejsce. Robimy tak kilkanaście razy z rzędu, by pies nawet na początku nie myślał o podchodzeniu do nas. Robimy na sekundę pauzę i sprawdzamy, czy pies od razu podąża do nas, czy zostaje w miejscu. Mamy idealną sytuację ( i do niej dążymy), gdy pies zostaje w tym miejscu, dokąd leciały smaczki i patrzy na nas… Zupełnie, jakby pytał „noooo…. i gdzie ten smaczek??”. Gdy udało nam się osiągnąć TEN stan, jesteśmy w domu! Mamy bazę! 😀 Teraz możemy równolegle realizować dwie ścieżki rozwoju tego ćwiczenia.
Ścieżka 1: Przedłużanie wykonania ćwiczenia przy otwartych drzwiach
Gdy mamy już psa, który stoi i czeka na smakołyk, staramy się wydłużać czas pomiędzy kolejnymi smakołykami. Z pomocą przyjdzie nam chwalenie głosem jako tzw. „keep going signal”, czyli informacja dla psa „tak trzymaj!”. Jest ona potrzebna do tego, by pomóc psu zrozumieć, czy dane powtórzenie jeszcze trwa, czy już się skończyło i można np. podejść. Ważne, by „dooobrze, doobry pies” mówić tonem miłym, ale flegmatycznym. Nie za głośno i niezbyt entuzjastycznie – chcemy pracować na najniższych emocjach psa, nie ekscytując go niepotrzebnie.
W praktyce wygląda to tak, że pies stoi i patrzy, my mówimy „dobrze, suuper”, po czym rzucamy smakołyk w stronę psa. Czekamy, aż go zje, znowu chwalimy, czekamy jeszcze sekundę, rzucamy, itd. Staramy się to zrobić na tyle szybko i sprawnie, by nasz pies jeszcze stał, a nie już szedł w naszą stronę. Gdy tak się stanie, to jest informacja dla nas, że chcieliśmy za dużo na raz. Najwyraźniej pies nie był gotów jeszcze stać i czekać 2 sekundy. Kolejne powtórzenie powinniśmy przedłużyć do max 1,5 sekundy 🙂 I stopniowo przedłużać – warto w głowie liczyć sekundy. Przedłużamy nieliniowo, to znaczy, że ma nie być coraz dłużej i gorzej dla psa 🙂 Przykładowo: 1s, 3s, 2s, 5s, 4s, 8s, 2s, 10s, 7s, 17s, itp. Dochodzimy tak do kilku/nastu minut. Docelowo siadamy sobie na schodach, pijemy przysłowiową kawę, czytamy książkę lub konwersujemy z sąsiadem. Pilnujmy zmniejszania czasu to minimum, gdy tylko dodajemy nowe rozproszenie.
Ścieżka 2: Zamykanie drzwi
Sesje robimy identycznie, jak podczas przedłużania przy otwartych drzwiach. Tym razem jednak ręką chwytamy za klamkę drzwi. Czyli rzucamy psu smaczka, gdy go zje i patrzy, chwalimy „suuper, doobrze” JEDNOCZEŚNIE chwytając za klamkę, po czym rzucamy smaczek (drugą ręką 😉 ) i puszczamy klamkę. Drugie powtórzenie robimy, gdy pies jest w pełni świadomy, że dotykamy drzwi. Nie chodzi nam o to, by oszukać psa, który szuka smaczków i zamknąć drzwi cichaczem. To byłoby nie fair i szybko prowadziłoby do zwiększonej nerwowości psa i utraty zaufania do nas w tym kontekście. Znowu: gdy pies zjadł smakołyk i patrzy na nas, chwytamy za klamkę i jednocześnie chwaląc przymykamy drzwi o 2cm, po czym otwieramy maksymalnie i rzucamy smakołyk. I tak stopniowo coraz bardziej, aż docelowo do pełnego zamknięcia drzwi. Tutaj tak samo – jeśli pies zaczyna nam podchodzić do drzwi i do nas, najprawdopodobniej zrobiło się dlań zbyt trudno. Wtedy cofamy się do etapu, w którym pies dawał radę. Niech podchodzenie psa do drzwi będzie dla nas objawem jego poziomu stresu.
Etap II: Upodabnianie do realnego wyjścia
Oczywiście, aby wszystko miało sens i nie było tylko sztuką dla sztuki, potrzebujemy zwiększyć poziom trudności. W tym celu zaczynamy nasze „picie kawy na schodach” przekształcać. Robimy to tak, by naszemu psu, który nie umie zostawać sam w domu, coraz bardziej ćwiczenia przypominały realne wyjście. W tym celu łączymy obie ścieżki i dokładamy rozproszenia. Dodajemy do ścieżki I czynności około-wyjściowe, które zostaną opisane w osobnym artykule. Do zamykania drzwi dodajemy wkładanie klucza do zamka (i powrót), kolejno przekręcanie go (i powrót), przekręcanie i kilka kroków po klatce (i powrót), itp. Chodzi o to, by nasz pies mógł w sytuacji czysto ćwiczeniowej wielokrotnie przepracować każdy z najdrobniejszych etapów naszego wyjścia. Im więcej i częściej uda nam się ćwiczyć, tym szybciej pies przejdzie do tego na porządku dziennym 🙂 Im mniej przewidywalnie i schematycznie zorganizujemy sesje ćwiczeniowe, tym lepiej nasz zwierzak zgeneralizuje każdy z etapów.
Diabeł tkwi w szczegółach, czyli kluczowe dla sukcesu „diabełki”
Jak zapewne każdy z nas wie, całkiem sporo z bardzo sensownych przedsięwzięć bierze w łeb. A dzieje się tak tylko dlatego, że świadomie bądź nie, pominięte zostają istotne techniczne szczegóły dla danej sytuacji. Tutaj nie jest inaczej 🙂 Postaram się poniżej wymienić i opisać wszystkie „diabełki”, których niedopilnowanie może nam popsuć szyki i uczynić ćwiczenia nieskutecznymi.
Pozycja ciała podczas rzucania
Podczas całego ćwiczenia dbajmy o to, by stać w wyprostowanej pozycji. To, co często widzę, to pochylanie się w przód podczas rzucania i chwalenia psa. Może to zachęcać psa do podejścia lub wywierać na nim presję i sprawiać, że pies poczuje się zagubiony i nie będzie widział, co ma zrobić – podejść, odejść, jeść, nie jeść… (pochylanie może być odbierane przez psa jako sygnał grożący – dołóż do tego Twoje wyszczerzone w uśmiechu zęby i wpatrywanie się w psa i gotowe :P).
Trzymajmy ręce w jednej pozycji aż do samego rzutu. Pamiętaj, żeby Twoja ręka automatycznie nie szykowała się do rzutu już wtedy, gdy chwalisz psa, bo niechcący przesłonisz mu pochwałę słowną. Pies skupi się na ręce (i domniemanym smakołyku), zamiast ćwiczyć cierpliwość BEZ widzenia smaczka w ręku. Czyli trzymamy ręce np, zgięte na wysokości mostka, chwalimy… chwalimy… chwalimy… po czym dopiero bierzemy smaczka w rękę i rzucamy 🙂
Sygnał „stop”ręką
Gdy podczas ćwiczeń zdarzy się, że pies podchodzi do nas, możemy się raz na jakiś czas wspomóc gestem STOP. W tym celu bardzo szybkim ruchem podnosimy w górę wyprostowaną w stronę psa rękę, nic nie mówiąc, czekamy z sekundę, aż pies „wyhamuje”, po czym chwalimy i rzucamy smaczka. Ważne jest, by nie przetrzymywać gestu zbyt długo – nie chodzi nam o to, by pies nauczył się, że należy czekać na wskazówkę, tylko by jak najszybciej gest ręką wycofać z ćwiczeń. Jeśli pies nie reaguje na gest, najprawdopodobniej oznacza to, że go nie rozumie. Wtedy należy przyłożyć się do częstszego rzucania smaczka w dalsze miejsce i jeszcze nie przedłużać lub przedłużać jeszcze bardziej stopniowo. Drugim powodem jest stres – czyli pies zaczyna się niepokoić i dlatego chce być już blisko nas. Wtedy analizujemy sobie, jak możemy psu ułatwić wykonanie ćwiczenia. Być może u niektórych psiaków trzeba będzie zacząć w przedpokoju z zamkniętymi drzwiami.
Sesje ćwiczeniowe + rozproszenia
Sesje powinny odbywać się bardzo często (kilkanaście razy dziennie), ale trwać krótko. Na początku nie więcej, niż kilkanaście do kilkudziesięciu SEKUND. Natomiast z czasem, gdy przedłużamy, nie więcej, niż 3-4 powtórzenia. Taki tryb ćwiczeń pozwoli zwierzęciu łagodniej i szybciej przywyknąć do naszej obecności za drzwiami, a także szybciej nauczy się ono zasad ćwiczenia. Co ważne, samo ćwiczenie będzie mniej obciążające emocjonalnie.
Gdy dodajemy jakieś rozproszenie (np. kurtkę, buty czy klucze) do ćwiczeń, obniżamy pozostałe kryteria do minimum. I tak dla psa, który w ćwiczeniach potrafi już czekać 5 minut między smaczkami, obniżamy poziom trudności do kilku sekund. Stopniowo przedłużamy według podanego wyżej schematu. Robimy to po to, by pies jak najszybciej nauczył się jak najwięcej kontekstów ćwiczeniowych. To pomoże w docelowym spokojnym zostawaniu, gdy naprawdę wychodzimy 🙂
Powyższe ćwiczenie jest jednym z elementów terapii problemów separacyjnych. Pamiętaj, że największe efekty przynosi połączenie wielu ćwiczeń wraz ze zmianą codziennych zwyczajów i podejścia do relacji z psem. Jeśli czujesz, że potrzebujesz pomocy w ułożeniu profesjonalnego planu terapii Twojego psa, zapraszam do kontaktu 🙂